Obserwatorzy

niedziela, 3 sierpnia 2014

Piekło wyborów

Są ferie. Mając dużo wolnego czasu, chadzamy z Anią do kina.
Do niedawna problem z doborem repertuaru dla małoletniej nie przysparzał większych problemów. Filmów dla małych dzieci w każdym kinie w bród!
Ale co zrobić ze starzejącym się dzieckiem, wchodzącym nieuchronnie w wiek dojrzewania?
Takim, co to juz jest za poważne i zbyt mądre na dinusie, misie i inne myszki, a do filmów dla dorosłych jeszcze nie dorosło?
Oferta kinowa nie rozpieszcza za bardzo...
Na szczęście, całkiem niedawno, do kin wszedł film pt: "Życie Pi" w reżyserii Ang Lee, zrealizowany na podstawie powieści Yanna Martela.
Tak więc miałyśmy na co się wybrać.
Wiedziałam mniej więcej i bardzo ogólnie, czego się spodziewać, dzięki dziecku starszemu (stała bywalczynie pokazów przedpremierowych).

Głównego bohatera - Pi Patel'a - poznajemy jako już dorosłego człowieka.
Opowiada on niespiesznie historię swojego życia pewnemu pisarzowi.
Pi, jako dziecko, z pozoru wiódł życie bezpieczne i beztroskie.
Jednak już w szkole musiał stawić czoła otaczającemu go światu. Z powodu swojego dość dziwnego imienia był nękany i szykanowany przez rówieśników. Do czasu. Jako dziecko szalenie inteligentne, poradził sobie z tym problemem.
Porażkę przekuł w sukces. Dzięki inteligencji z dziecka poniewieranego staje się prawdziwym bohaterem.
I co?
Można by  na tym zakończyć bajkę.
Główny bohatera z głupiego Jasia zostaje księciem, poznaje księżniczkę, dostaje w nagrodę pół królestwa i dalej żyli długo i szczęsliwie?
Nic z tego!
To dopiero zaprawa i preludium.
Preludium prawdziwego życia, czającego się tuż za rogiem.

Na skutek zawirowań politycznych i społecznych, rodzina Pi zmuszona jest opuścić Indie i przeprowadzić się do Kanady. Razem z całą menażerią z zoo, którego właścicielem był ojciec Pi.
Najprościej - drogą morską. Niczym Arka Noego...
łatwo przewidzieć ciąg dalszy - potężny sztorm, ogromny statek idzie na dno.
Giną prawie wszyscy.
Początkowo ocaleje jedynie Pi, zebra, hiena, orangutan i tygrys bengalski...
W końcu w szalupie zostaje tylko Pi i ten ostatni.
Człowiek i dzikie zwierzę.
Razem na kruchej jak łupinka orzecha szalupie w bezmiarze oceanu...
I właśnie tu zaczyna się prawdziwe życie.
Życie w strachu.
W strachu tak silnym, że trzymającym przy życiu.
Życiu  polegającym na nieustannej walce o... życie.
Na chwilę pojawia się nadzieja na ocalenie, ale znika równie szybko, jak się objawiła...
I znowu tylko oni dwaj na niekończącym się, falującym, bezdennym, bezlitosnym aksamicie wód...
On - pan i władca świata - człowiek.
On - dzikie zwierzę - tygrys.

Obaj walczą o przetrwanie.
Z determinacją, złością, ale i z panika.
Wszystko ich dzieli.
Jedno łączy - ta irracjonalna w ich sytuacji chcęć życia.

"Zwierzę nie myśli. Widzisz tylko odbicie swoich myśli w jego oczach" - to słowa ojca Pi. 
A kiedy człowiek zamienia się w zwierzę walczące o najwyższe dobro, jakie mu dano tam, odgórnie?
Co wtedy widać w ludzkich-nieludzkich oczach?
Czyje odbicie?
Boga?
Szatana?

W "Życiu pi" są dwie opowieści.
Jedna, której jesteśmy bezpośrednimi  świadkami.
Druga stworzona(?) na potrzeby armatora zatopionego statku.

Którą opowieść mamy wybrać?

Czy tę, w której człowiek - istota myśląca- ratuje siebie i przedstawiciela braci mniejszych, acz groźnych?
Czy może tę, w której homo sapiens zamienia się w dzikie zwierzę?

A może to jedna i ta sama opowieść?
Może tygrys to alter ego Pi?

Są jeszcze inne wybory: czy dryfować w kruchej łódeczce na środku pustego oceanu żcyia. licząc na cud wybawienia?
Poddać się losowi?
Czy walczyć wbrew rozsądkowi z rozszalałym żywiołem, kiedy przyjdzie kolejny sztorm?

To jest piekło wyborów, które nam dano wyganiając nas z Raju...

Film jest wielopłaszczyznowy (nie mylić z wielowątkowym!).
Efekty specjalne warte Oscara. Bo reszta filmu, jak znam życie, nie spotka się z przychylnością oceniających go akademików.
Wielka szkoda!

Im więcej czasu mija od wyjścia z seansu tym więcej mam pytań i mniej odpowiedzi.

- Które z tych opowiadań jest prawdziwe? - Zapytał pisarz.
- A które wybierasz? - Odpowiada Pi.

Piekło wyborów należy do nas...

Ocena w skali od 0 do 10:
9,5!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz